środa, 4 stycznia 2012

Ayashi no Ceres

      Wpis z 19.01.2010 by Aya.

      Konnichi wa, minna! ^^
      Wiem, wiem, nie pisałyśmy całe wieki. A przynajmniej takie mam wrażenie… No, mniejsza o to. Ważne, że jesteśmy - czytamy Wasze notki, komentujemy je, dodajemy rozdziały naszego opowiadania, a nawet je dalej piszemy! xD Wczoraj „wyprodukowałyśmy” kolejne dwa rozdzialiki, z czego jestem niesamowicie zadowolona, bo przez jakiś czas zmagałam się z całkowitym brakiem weny.
      Korzystając z nieobecności mojej „wspaniałej” imoto, mam zamiar opisać jedno z tych anime, które oglądałam tylko ja. Będzie nim „Ayashi no Ceres”, które, jakby na to nie spojrzeć, tak naprawdę było pierwszym obejrzanym przeze mnie anime (świadomym). Zaczęłam je oglądać z kuzynką, gdy Kao-chan była w zeszłym roku na obozie narciarskim - a potem sama dokończyłam jego oglądanie.


      No dobrze, biorę się do roboty. ;) Anime „Ayashi no Ceres” powstało na podstawie mangi (którą nawet przeczytałam!) autorstwa Yuu Watase. Reżyserem tej serii jest Hajime Kamegaki.
      Gatunek: dramat, romans, shojo, magia.
      Ok, czas na fabułę. Tak więc… Główną bohaterką jest Aya Mikage (hi hi, to imię mi się spodobało, więc je sobie „przygarnęłam” xD). Aya mieszka w domu z rodzicami i bratem bliźniakiem, Akim. Ma koleżanki, chodzi do szkoły… Jednym słowem - wiedzie normalne i spokojne życie. Wszystko się zmienia w dniu jej szesnastych urodzin. Po pierwsze, dziewczyna niemal wpada pod samochód (niemal, bo zostaje uratowana przez tajemniczego chłopaka). Potem zaś wraz z Akim jedzie na „przyjęcie urodzinowe” do dziadka. A tam… cóż, sami zobaczcie. Koniec końców wychodzi na to, że Aya jest nowym wcieleniem Tennyo, czyli Niebiańskiej Dziewicy. Od tego czasu czekać na nią będzie wiele przygód. Nastolatka będzie też musiała poradzić sobie z wieloma wrogami, Ceres, z którą dzieli ciało, a także z własnymi uczuciami. Całe szczęście nie jest sama - pomaga jej rodzina Aogirich. Kto to taki? Zapraszam na następną notkę, opisującą bohaterów. ;)
      Jakie są moje odczucia? Cóż, jeśli mam być szczera - bardzo miło wspominam to anime. Choć z drugiej strony, zatarło się już ono trochę w mojej pamięci. Jednakże… Niby to nic takiego, ale wydaje mi się, że warto obejrzeć „Ayashi no Ceres”. Pamiętam momenty zarówno śmiechu, jak i łez. Przede wszystkim anime to jest kierowane do osób, które gustują w wątkach romantycznych. Jak widać należę do tego grona, bo na pewno nie żałuję czasu spędzonego na oglądaniu tej serii. Nieco poruszały mnie krwawe sceny (a tych trochę było), bo wcześniej nie miałam z czymś takim do czynienia (jeśli chodzi o „kreskówki”). Kreska nie jest jakaś zachwycająca, ale nawet mi to nie przeszkadzało. Cóż, polecam i tyle. Ale każdy lubi co innego, więc niekoniecznie musi się Wam podobać. ;)


      Och, chciałam jeszcze napomknąć o naszym opowiadaniu. ;) A właściwie przypomnieć, że już jutro ukaże się nowy rozdział. ;* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.