Dawno, dawno temu, za górami, za lasami…
Nie, moment, to nie ta bajka! Wcale nie tak dawno i nie tak daleko… dwie nastoletnie siostry postradały zmysły, uzależniając się całkowicie od świata mangi, anime i Kraju Kwitnącej Wiśni. Choć wciąż są w tej sferze amatorkami, mimo wszystko powoli nabierają doświadczenia. Wiedzą już to i owo, zakochują się w nieistniejących na jawie bishonenach, dopowiadają sobie zakończenia lub alternatywne wersje przeróżnych serii, amatorsko piszą i rysują oraz gawędzą sobie w najlepsze z forumową rodzinką.
Starsza z sióstr, osiemnastoletnia (o zgrozo!) Aya (tudzież Ai-chan, Ayek, Ayuś i tak dalej) jest typem zamkniętej w sobie, zdołowanej i wiecznie niezadowolonej dziewczyny. Okropnie irytuje ją fakt, że przy imoto nie potrafi się nie uśmiechać… Może jednak lepiej będzie pominąć to milczeniem. Aya-chan ma włosy koloru gorzkiej czekolady i śliczne oczęta, w których dopatrzyć się można niejednej barwy, przesłaniane firanką długich, czarnych rzęs odziedziczonych po mamusi. Jest molem książkowym, choć ostatnimi czasy zaniedbuje czytanie na rzecz M&A, co ją bardzo martwi. Latem, na działce, najchętniej rozwiązuje krzyżówki (poza czytaniem, naturalnie). Kocha wodę i czasami, podczas kąpieli, sądzi, iż mogłaby zamieszkać w wannie. O wiele za łatwo się wzrusza, często roniąc przy tym łzy. O ile w dzieciństwie była autentycznie święta, o tyle w okresie dojrzewania to się zmieniło. Oby nie bezpowrotnie.
Młodsza, siedemnastoletnia Kaori (tudzież Kao-chan, Kało i Kaoś) to niebieskooka blondyneczka (zgoda, bez bicia można przyznać, że kolor włosów przechodzi już w brąz), która z pozoru może wydawać się aniołkiem, jednak po zaledwie pięciu minutach przebywania w jej towarzystwie każdy zorientuje się, że to tylko przykrywka, którą obdarowała ją matka natura. Przez większość swojego żywota ględzi jak najęta, plecie bzdury i gada od rzeczy, często śmiejąc się przy tym jak opętana i dziwnie gestykulując (i podskakując w miejscu!). Choć wszystkich to irytuje, nie sposób się przy tym nie śmiać. Kao-chan podtrzymuje swoje otoczenie na duchu i jeśli to ona płacze, to oznacza, że koniec świata jest już bliski. Rzadko rozstaje się z komórką i nie przeżyłaby bez Gadu-Gadu i Facebooka. Codziennie mogłaby jeść na obiad spaghetti (no, niekoniecznie tylko na obiad…). Właściwie to ogólnie bardzo lubi jeść, czego jednak - na szczęście dla niej - zupełnie nie widać.
I żyły długo i szczęśliwie…?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.